sobota, 25 lutego 2012

doktorze?

no i stało się - musieliśmy pojechać do Veta. Lucek przez cala noc kichal, a oczka mial calkiem zaplakane, wiec nie moglismy juz udawac, ze to nic takiego. Koci katar. A skoro Lucek, to z pewnoscia zarazil tez Lili, wiec oba siersciuchy musialy odbyc nasza pierwsza wspolna wizyte u lekarza.
W samochodzie duet zgodnie miauczal, zas w gabinecie ...
Lucek okazal sie wzorowym i przykladnym, ale przede wszystkim bardzo odwaznym kotkiem! Bylam z niego dumna:) W ogole nie uciekal, bez najmniejszego pisku dal sobie zmierzyc temperature, zrobic 3 zastrzyki, a nawet zbadac zabki i brzuszek. Do wtorku musimy zazywac tabletki, by pozbyc sie kociego kataru. No i moze apetyt w koncu wroci? Gdy to zaleczymy zajmiemy sie przepuklina brzuszna ...
Lili natomiast odegrala popisowy numer. Nie dosc ze ciezko bylo ja utrzymac, to podczas zastrzykow zrobila pierwszorzedne przedstawienie. Piskom, syczeniu, miaukom i szalonych prob ucieczek nie bylo konca! Jak dobrze, ze mielismy dla niej szelki (udalo nam sie zdobyc tylko jedne) - dzieki temu w ostatniej chwili udalo sie ja zlapac. Na szczescie jakos to przezylismy i z radoscia wrocilismy do domu. 
Obawialam sie, ze od nowa trzeba bedzie rozpoczac proces oswajania. Nic bardziej blednego - Lucyfer od razu wybiegl na glaski, a Lili ku naszemu zdziwieniu polozyla sie na kafelkach na wznak (pewnie z ulgi, ze juz po wszystkim), a nastepnie wpakowala sie do M. na kolana, mocno przytulila i zasnela pomrukujac ... Chyba te dramatyczne zdarzenia ich do siebie zblizyly. Ciesze sie:) 

Wizyta kontrolna za 4 dni. 
Mimo szalenstw Lili, musze z reka na sercu przyznac: jestem dumna z naszych siersciuchow! Byly naprawde dzielne:) 

czwartek, 23 lutego 2012

wszyscy zyja:)

jak zawsze mam problem z systematycznościa. ale to wszystko przez to, ze duzo sie działo:)
Lucyfer utknal na dobre za kanapą i zaczynalismy się juz niepokoić. Lili w najlepsze sie zadomowiła i zaczeła juz nami dyrygować;-)
Pewnego wieczoru odwiedził nas przyjaciel, ojciec dwójki rozkosznych dzieciaczków. Być może to zapach dzieciństwa wyciągnął Lucyfera zza kanapy:) Najpierw odważnie udał się do duzej kuwetki, gdzie wzorowo się załatwił. A potem ...
... potem okazało się, że Lucyfer nie jest dzikuskiem, ale wspaniałym miziakiem, ktory uwielbia pieszczoty. Owszem, bardzo płochliwym - przecież od początku życia był w schronisku. Ale gdy tylko się odważy robi się z niego przemiła przytulanka. A jak domaga się glaskania! Potrafi nawet złapać w ząbki palce ręki, która ją glaszcze:)
W odpowiedzi na to Lili strzela focha;-) Albo nas atakuje, albo sie obraza i kladzie się z obrazoną miną. Trwa to, dopoki nie przekupimy jej lodowka;-) Lub, jesli foch jest naprawde duzy, to trzeba poczekac do obiadu. Gdy siadamy przy stole, Lili od razu laduje na moich kolanach. Mała spryciara! I nie da sie jej stamtad zrzucic!

Niestety jest tez kilka zmartwien. Nie tylko jestem przerazona tym, jak Lili atakuje Lucyfera gdy chce do niej podejsc i sie powachac... nawet nie moga jesc z miseczek obok siebie, bo Lili albo warczy, albo syczy albo nawet atakuje Lucka łapką... Nie wiem jak temu zaradzic:(
Ponadto martwie sie zdrowiem Lucyfera. Bardzo mało je, prawie nic, a to co zje zwraca w tempie ekspresowym:( Dobrze ze chociaz pije wode, bo nie wiem jak on ma sile na cokolwiek:( Dodatkowo podczas miziania zauwazylam na jego brzuszku maly, miekki guzek. Nie boli przy dotykaniu, ale jest. Mam nadzieje, ze to nie jest przepuklina brzuszna:( Na koniec wpadlo mu cos do oczka i paskudnie spuchlo:( Przemywamy chusteczkami chabrowymi, jutro sprobujemy z rumiankiem, ale obawiam sie, ze bedzie nas czekala pierwsza wizyta u Weta ... :(

niedziela, 19 lutego 2012

pierwszy dzień

Szaleństwo. Lucyfer schował się za kanapą i z trudem udało się go stamtąd wyciągnąć. Reszte popołudnia spędził w rogu pod stołem. Nie je, nie pije, raz po raz rozpaczliwie pomiałkuje.
Lilith była odważniejsza. Od razu obwąchała wszystkie kąty i upodobała sobie do leżenie, ku naszemu niezadowoleniu - płytę indukcyjną. Dostała dedykowane miejsce z kocykiem na szafce z butami - na co się zgodziła - i teraz ze spokojem ucina sobie drzemkę.

Między kotami wojna. Lilith warczy i harczy na Lucyfera, Lucyfer rozpaczliwie miauczy i boi się podejść. Przy naszej interwencji oba koty zaczynają warczeć na nas. Poza tym Lilith drapie i atakuje, nie wiemy jeszcze dlaczego ...


... to będzie cięzka noc. Mam nadzieje, ze nie zaatakują siebie nawzajem!

A.