W samochodzie duet zgodnie miauczal, zas w gabinecie ...
Lucek okazal sie wzorowym i przykladnym, ale przede wszystkim bardzo odwaznym kotkiem! Bylam z niego dumna:) W ogole nie uciekal, bez najmniejszego pisku dal sobie zmierzyc temperature, zrobic 3 zastrzyki, a nawet zbadac zabki i brzuszek. Do wtorku musimy zazywac tabletki, by pozbyc sie kociego kataru. No i moze apetyt w koncu wroci? Gdy to zaleczymy zajmiemy sie przepuklina brzuszna ...
Lili natomiast odegrala popisowy numer. Nie dosc ze ciezko bylo ja utrzymac, to podczas zastrzykow zrobila pierwszorzedne przedstawienie. Piskom, syczeniu, miaukom i szalonych prob ucieczek nie bylo konca! Jak dobrze, ze mielismy dla niej szelki (udalo nam sie zdobyc tylko jedne) - dzieki temu w ostatniej chwili udalo sie ja zlapac. Na szczescie jakos to przezylismy i z radoscia wrocilismy do domu.
Obawialam sie, ze od nowa trzeba bedzie rozpoczac proces oswajania. Nic bardziej blednego - Lucyfer od razu wybiegl na glaski, a Lili ku naszemu zdziwieniu polozyla sie na kafelkach na wznak (pewnie z ulgi, ze juz po wszystkim), a nastepnie wpakowala sie do M. na kolana, mocno przytulila i zasnela pomrukujac ... Chyba te dramatyczne zdarzenia ich do siebie zblizyly. Ciesze sie:)
Wizyta kontrolna za 4 dni.
Mimo szalenstw Lili, musze z reka na sercu przyznac: jestem dumna z naszych siersciuchow! Byly naprawde dzielne:)