sernik upieczony studzi się na oknie (nie wiem, czy to bezpiecznie, Lucek na pewno bedzie degustował, albo wdepnie łapą przez przypadek), a ja wskoczyłam juz pod kołdrę i tępie świeżo nabyty katar. no i czekam na jutro, bo wielkanoc to jednak moje ulubione święto. kulinarnie i nie tylko:)
w pracy odwiedził mnie dziś Zając Wielkanocny z firmy kurierskiej GLS i przyniosł prezenty dla sierściuchów. właściwie te prezenty to bardziej dla mnie, ale sierściuchy będa używać;-) a są to ... TADAAAAA ... automatyczne miski! mam nadzieję, że pomoże nam to w walce z szalonym głodem, który opętał Lili. miseczki są programowalne i otwierają się 4 razy w ciągu doby udostępniając zwierzakom nową porcję karmy. zobaczymy jak się sprawdzą:) na razie oba zwierzaki skorzystały ze swoich misek - kierując się zasadą, rzecz jasna - "na pewno ten drugi kot ma coś lepszego" i stale się przepychając. myślę, że musimy to jeszcze poćwiczyć.
ja sama zaś zaprogramowałam miskę, po czym czekalam 4 godziny az się otworzy i odtworzy nagrany przeze mnie komunikat "zapraszam do stołu". wszystko byłoby cudnie, gdybym nie zapomniała wcisnąć POWER.
Kolorowych Świąt!
 |
chrupeczki dobre :) |
 |
ale z Lucyferowej miseczki jeszcze lepsze! |
 |
Lucy już po posiłku. Nie udało się go uchwycić przy miseczce ... |
 |
po-obiednia siesta! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz