poniedziałek, 11 lipca 2016

nasza Lilunia [']

W dniu 21 czerwca 2016 roku nasza kochana Lilunia odeszła za tęczowy most. Zginęła tragicznie, w nie do końca dla nas znanych okolicznościach, znaleźliśmy tylko ciało.
Jesteśmy pogrążeni w smutku i żalu, złości i niezrozumieniu.
Nie przestajemy tęsknić za naszą Liluś, czujemy jej brak w każdej chwili i każdej czynności.

Mam nadzieję, że biegasz tam maleństwo, za tęczowym mostem, jesteś szczęśliwa i radosna. Że jest tam dużo sikorek, motylków i Twoich ulubionych chrupek. Do zobaczenia skarbie.

czwartek, 15 maja 2014

nie śpię a wy

Śpicieeeeee? Ja nie. Biegam tu i tam, za oknem dużo się dzieje, a ta Duża u której mieszkam pozasłaniała okna. A na dworze jest tak fajnie!!! Chociaż … chodzi tam taki wielki czarny kocur i ostatnio mnie gonił i nie zdążyłam uciec. Bardzo bolała mnie łapa. Duża to zauważyła, i za kare woziła mnie samochodem, a potem taka inna pani mnie dotykała i ogoliła mi futro. A potem wróciłam do domu, ufff, na szczęście bo ja już nie wiem kiedy oni mnie zabierają to czy ja wróce czy nie. Ale wróciłam. I potem musiałam sie chować co wieczór bo mnie łapali i jakieś takie dziwne rzeczy robili, że mnie szczypało. 
No ale już im przeszło. Mi też na szczęście. Łapa już mnie nie boli, i nawet Duża przestała mnie ganiać i już mnie nic nie szczypie. W ogole Duża jakaś milsza taka jest. Spać mi pozwala na kołdrze, głaszcze mnie co rano, fajna jest:) Nie chciałabym, żeby mnie oddała gdzieś. Ja już nie chce się przeprowadzać:( 
A w ogole to bym chciała jej jakoś podziękować, co nie, że tu moge mieszkać i że mnie już tak nie łapie, no ale troche się boje oddalać od domu i nie moge jej nic przynieść w podzięce. No ale łapie jej chociaż owady i pająki. Ona wtedy mnie goni, więc nie wiem, czy to dobrze, czy źle, bo ona czasem jak mnie goni, to wcale nie chce mnie szczypać, tylko głaskać. Kiedyś się naucze co ona chce. 
No to juź kończe, ide powyglądać, ciemno już, ale ten czarny kocur czasem przychodzi i nas podgląda, to idę pilnować, żeby nie szpiegował. Lunka.

spię w makach, hejka!

wtorek, 13 maja 2014

trzeba wziąć sprawy w swoje łapy …

No mieszkamy tu już jakieś sto lat, a matka oczywiście nie ma czasu nic napisać. Bo to lata do fabryki, albo z odkurzaczem, albo jeszcze z czymś innym. No ale na szczęście czasem zostawia włączonego laptopa i wszystkim mogę zająć się ja - królowa. Nie rozumieją te człowieki, że i kot musi czasem skorzystać z komputera, kotobuka odwiedzić, słit focię wrzucić. A ta matka ciągle tylko "zejdź", "nie siadaj tu", "odejdź" albo "tylko nie na kompa". Dobrze, że mi pozwala wyjść na dwór czasem. Futro mogę przewietrzyć, zjeść jakąś sensowną trawę, bo w donicy to ciągle zasuszona. O, przyniosłam nawet matce ostatnio sikorkę. Retyyy jak ja się napracowałam! Trzeba było się zaczaić, złapać i przytachać do domu. No łatwe, to to nie było. A ta w pisk! Nic nie docenią człowieki, kot się napracuje a tu zero wdzięczności. Dobrze, że chociaż mnie pogłaskali. I od razu zaczęli na ręce brać, fuuuuj! Ludzie, relax, ptaka nie umiecie złapać???? Noooo a sikoreczkę to zaraz zabrali, bo podzielić to się już  nie podzielą! Niewdzięczni.

Muszę iść do miski, bo chyba ta łaciato-ruda zjada moje chrupki. Uh, nie ma spokoju.


Lili


niedziela, 27 października 2013

juz po wakacjach?

czas szybko plynie, a u nas tyle sie dzieje, że człowieki nie nadążają uzupełniać bloga.
Dwukolorowa Broda zwana także Luną została stałą rezydentką w kawalerce. Po części dlatego, że za długo u nas juz tymczasowała - a to z powodu choroby, którą niestety posiada - IBD (chroniczne zapalenie jelit), a po części dlatego, że coś dało nam znak, że to jest "ten trzeci" kot, którego u nas w stadzie brakuje.

Dwukolorowa Broda zwana Luną podczas popołudniowej drzemki:)

tymczasem życie płynie, a my cieszymy się, że jesteśmy razem, mamy pełne miseczki i ciepły kąt. kocie dziewczynki (Lili i Luna) nawet tak bardzo się nie nienawidzą;) zaś Lucyfer zaprzyjaźnił się z Luną na dobre i złe. Jedynie z Lili nie dogaduje się wzorowo, aczkolwiek liczymy, że wszystko się zmieni jak tylko przeprowadzimy się do nowego domu - w końcu każdy będzie miał swój pokój;)))

pozdrawiamy jesiennie i - skoro już przestawiliśmy zegarki - idziemy wykorzystać dodatkową godzinę .... na co? zaraz to ustalimy!

Lilunia asystuje Kociemu Tacie podczas pracy na komputerze.

Lucy chrupie przysmaki wybierając je
z zabawki "dla inteligentnych kotów":)

Marzę o .... 

Dziewczynki podczas popołudniowej drzemki.
TAK blisko siebie:)))  Kto by pomyślał?:)

Lucy i Lili - wietrzą futerka korzystając z cieplejszego dnia:) 

środa, 8 maja 2013

Lili uciekinierka

minely juz prawie dwa tygodnie od pamietnego wydarzenia, wiec emocje opadly i moge to na spokojnie opisac. w poprzednia sobote Lili przechytrzyla wszystkich.
Lili potwornie sie nudzi i bardzo polubila wedrowki po kamienicy - miauczy pod drzwiami proszac by otworzyc jej drzwi - co tez czynie, a ona wychodzi na korytarz i drepcze po schodach w te i spowrotem oznaczajac przy tym teren i ocierajac sie o wszystko.
jak sie okazalo przez przypadek, Lili odwiedza tez naszych sasiadow. Gdy widzi gdzies otwarte drzwi do mieszkania, zaglada z ciekawoscia, miauczy pytajaco po czym wchodzi i zwiedza. Sasiedzi na razie nie wnosza sprzeciwu:)
W ostatnia sobote odwozilismy Eksodusa z przydlugich juz ferii u nas, opuszczalismy wiec kawalerke z kontenerem, torba z wyprawka i kilkoma innymi tobołkami. Upewniwszy się, że wszystkie pozostale koty sa w mieszkaniu, zamknelismy drzwi i pojechalismy zalatwiac sprawunki.
Po powrocie, to jest po 7 godzinach z trwoga stwierdzilam, ze Lili nie ma w mieszkaniu! Gdzie jest? Jak wyszla? Okna przeciez pozamykane. Czyzby nam sie wymknela? Koci Tata udal sie na poszukiwania po calej kamienicy, nawolujac i grzechoczac ulubionymi chrupkami Lili ...
Jest! Cos miauczy pod dziesiatka! Czy to Lili? Czy tez sasiedzi sprawili sobie wlasnego kota? Lili wprawdzie czesto do nich zagladala, wiec moze postanowili zaadoptowac zwierzaka? Ale moze to Lili? Tylko jak sie tam znalazla, jestem pewna ze gdy opuszczalismy mieszkanie byla w srodku!
Sasiadow jak na zlosc nie ma. Walenie w drzwi nic nie daje, tylko wiecej miauczenia ....
Wrociwszy do kawalerki wychylilam sie daleko przez okno - moze Lil po prostu wyskoczyla i gdzies biega po podworku? A tamte miauki spod dziesiatki to nie ona ...
... zaraz ... Lili! widze ja w oknie w mieszkaniu pietro nizej!! wolam - Liliiiii!!!! A ona mnie widzi i odmiaukuje!!!!

Okazalo sie, ze sasiadow nie ma w domu. Cudem zdobylam do nich numer telefonu od wlasciciela kamienicy, i po godzinie sasiadka stanela w drzwiach z ... bardzo niezadowolona Lili! ... ktora wcale nie chciala wracac do domu ...

Martwi mnie to. Czyzby nas juz nie kochala?
Tymczasem jest szlaban na wychodzenie, co jeszcze pogarsza sytuacje.

Juz sama nie wiem jak ja uszczesliwic:(

niedziela, 28 kwietnia 2013

jestesmy!

Co tu tak cicho?;)
Dawno nas nie było, ale to dlatego, ze codzienność zupełnie nas pochlonela. Poza tym, mieliśmy dodatkowych lokatorów w naszej kociej wspólnocie, a jak wiadomo służenie kotom jest czasochłonne:)
Przez ostatnie dwa miesiące prócz Lili i Lucka mieszkal z nami Exodus. Przeprowadził się do kawalerki na trzy tygodnie - na czas wyjazdu swojej ukochanej pani do Sanatorium. Ostatecznie jego pobyt przedłużył się do dwóch miesięcy. Niestety nie był tym zachwycony. Przynależność do kociej społeczności to nie do końca to, co Exo lubi. Na szczęście cały ten stresujący dla kota rozdział zakończył się wczoraj, gdy kociambr wrócił do swojego wytesknionego mieszkanka.
Dwa miesiące temu dołączyła do nas także tymczasia - Dwukolorowa Broda:) z powodu trudnego okresu aklimatyzacji, a później problemów zdrowotnych, mala nadal u nas jest. Ku uciesze Lucka i Lilu - Lucy ma w końcu kompana do zabaw i najlepszego przyjaciela, zaś Lili ma swój ukochany spokoj:) A Dwukolorowa Broda? Wygląda na coraz mniej wystraszona i może nawet momentami szczęśliwa? Jej nowy domek będzie miał duuuzo szczescia:):):)

Lucy i Dwukolorowa Broda przed popołudniową drzemką;
Mycie futerek :) 

Lucy i Dwukolorowa Broda

Lucy daje buziaczka Dwukolorowej Brodzie, prosto w uszko:)

Lili szczesliwa, ze w koncu ma spokoj i nikt jej nie zaczepia :)

w końcu nikt nie zaczepia Lili do zabawy:)
i można spokojnie spać ze Swoimi Dużymi:)
Ufff!

niedziela, 7 października 2012

zieeew

tymczasem nasza kocia córeczka Lili, która w poprzednim domu z całą pewnością była jedynaczką, z lekkim niesmakiem obserwuje Luckowe wariactwa z piórkami. myślę, że jest troche zazdrosna. gdy próbuję ją pogłaskać - ze złością mnie gryzie. to tylko utwierdza mnie w przekokaniu, że moja teoria może być prawdziwa.

nie szkodzi. ważne, że jesteśmy razem:)
a piórkowe wariactwa można po prostu przeczekać. albo przespać. zieeew.